Polityczny to taki, co dotyczy dobra wspólnego i służby w przestrzeni publicznej. Z przykrością ostatnio stwierdziłem, że polskie problemy wstępują także gdzie indziej np. w USA. Takich podobieństw jest i będzie – zgaduję – coraz więcej. W New York Times przeczytałem artykuł Jennifera Szalaya 17 października 2017 r. pt. „Dlaczego upolitycznienie jest tak stronnicze?”. Autor zaczyna swoje rozważania tezą, że „upolitycznienie jest ostatnim schronieniem łotra”, kończy zaś jednak zupełnie odwrotnym twierdzeniem: odpolitycznienie niszczy element wolności politycznej we wszystkich działaniach, autor odwołuje się przy tym do eseju autorstwa Hannah Arendt z 1958 r. Bo sprawa polityczna to jest sprawa po prostu publiczna, interesująca każdego, taka który może zainteresować każdego, bo dotyczy dobra wspólnego.
Słownik Języka Polskiego podaje, że upolityczniać to «nadać czemuś charakter polityczny, uświadomić politycznie». Słownik synonimów jest bardzo pożyteczną lekturą: bo najpierw polityczny «np. jako cecha kogoś dobrze ułożonego» może oznaczać w języku polskim: chętny, gładki, grzeczny, kulturalny, ogładzony, okrzesany, stateczny, szarmancki, taktowny, uczynny, ugrzeczniony, układny, uprzejmy, usłużny, życzliwy. Zaś polityczny: «np. w odniesieniu do ideowego podejścia do czegoś» to filozoficzny, ideologiczny, ideowy, światopoglądowy. Natomiast polityczny «np. w kontekście ustrojowym» to dyplomatyczny, konstytucyjny, ustrojowy. Nigdzie polityczny nie oznacza upolityczniony. Nigdzie polityczny nie oznacza podejrzany i podły.
Zatem nie bójmy się słowa polityczny i upolityczniony. To nie to samo, co partyjny. Polityczny dotyczy greckiego polis, miasta-państwa, naszej przestrzeni publicznej.
Jeśli chcemy dyskutować i debatować o jakiejś sprawie, to często oskarżani jesteśmy o upolitycznianie jej. Jeśli zaś nie dyskutujemy to bardzo często pozostaje jedynie brutalna siła.
Głodujący w proteście lekarze-rezydenci mówią, że ich protest nie jest polityczny. No jest, bo dotyczy dobra wspólnego i jest prowadzony z misją i ofiarą, w służbie innych.
Pisze się i mówi, że opozycja nie dość, że odpowiada za samospalenie człowieka pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, to jeszcze upolitycznia ten akt. A przecież sprawa pozostaje jak najbardziej polityczna, mimo że nie jest sprawą partyjną. Nie bójmy się słowa polityczny.